piątek, 5 października 2012

Od wina do kalmarów....

Dzisiejszy post dotyczy podróży, fotografii i jedzenia, którego jeszcze tutaj nie przedstawiałem. Przeglądając fotografie z ostatnich podróży do Rzymu odnalazłem parę zdjęć prostych dań lub składników, które postanowiłem dodać do bloga. Niby nic szczególnego ale wzrósł mi apetyt. Wam też wzrośnie.







 Zaczynamy od prosciutto crudo czyli surowej szynki dojrzewającej. Typów prosciutto jest bardzo wiele a te najbardziej znane to prosciutto di parma, prosciutto di norcia, prosciutto san daniele, prosciutto di montagna, prosciutto nazionale - w każdym chyba sklepie. Doprawdy nie wiem, jak prosciutto crudo może komuś nie smakować. Poza tym w prawdziwym prosciutto crudo poza solą i ewentualnie przyprawami nie znajdziesz żadnej chemii pisanej małymi literkami czy też drugiej połowy tablicy Mendelejewa jak to mówią na nasze polskie cuda. W Italii nie znajdziesz szynki babuni, dziadunia, kniazia, wujka, synka itp. Ba kiedyś w polskim sklepie znalazłem nawet klasztorną. Niestety pani zza lady nie potrafiła mi powiedzieć z którego  klasztoru przywędrowała. Właśnie dlatego od ponad roku nie kupuję większości polskich wędlin ponieważ z wędlinami zaczyna być jak z życiem i pudełkiem czekoladek - nigdy nie wiesz co ci się trafi w środku. Wędliny robię sam, do czego zachęcam również innych. Jednakże do tej pory nie zdecydowałem się na próbę z wykonaniem prosciutto w warunkach domowych, chociaż pomysł chodził po głowie kilka miesięcy i jeszcze nie umarł śmiercią naturalną. Jest więc nadzieja. W Polsce też mamy swoje prosciutto crudo, które nazywa się Kumpiak.

Następna pozycja dotyczy ravioli czyli delikatne pierożki do nadziewania tym, co akurat jest pod ręką - może to duże uproszczenie ale wystarczy spojrzeć tutaj aby zbliżyć się do tej kultowej potrawy i do różnych typów farszu. Na zdjęciu bodajże te z mięsem + podsmażana cebulka z pieprzem - taki polski akcent ale bardzo dobrze to smakowało :). Zrobię kiedyś ravioli od początku, ale jeszcze nie dziś :)

 In vino veritas ! Informuję, że wypicie wina ze szczepu primitivo zaowocuje tym, że nie okłamiesz nawet przydrożnego słupa. A tak na poważnie to przecudne wino, dar Puglii, którego po prostu trzeba spróbować i rozsmakować się w nim. Wino o intensywnym rubinowym kolorze. W smaku poczujecie jagody, poziomki i inne czerwone owoce; smak w ustach pozostaje bardzo długo - chce się więcej, ale nie po to aby się nagrzmocić ale po to aby się delektować...... :-). Odpowiednikiem włoskiego primitivo jest kalifornijski zinfandel (szczególnie rekomenduję od Sutter home) , które też polecam i które jest chyba łatwiej dostępne u nas w kraju niż rasowe primitivo. Ogólnie rzecz biorąc są to takie same szczepy wina ale ziemia i warunki klimatyczne zarówno we Włoszech jak i w USA są różne dlatego można spodziewać się innych doznań smakowych. O ile mi wiadomo od lat trwa kłótnia, który szczep był pierwszy i na jakim terytorium i  kto komu podkradł i wywiózł do swoich, no i oczywiście, które lepsze. Ale nie mnie osądzać a kłótnie niech trwają. Byleby tylko wina nie zabrakło.
 Kalmary to jedne z moich ulubionych owoców morza. Najbardziej lubię smażone w cieście jak na zdjęciu powyżej (wiem wiem, powoduje tycie, kalorie itp. - ale wszystko co przyjemne powoduje tycie albo jest zabronione).  

A tutaj kolory Italii. Mała sałatka z mozzarellą, pomidorkami z Sycylii i oliwkami. Do tego parę listków bazylii i parę kropel oliwy  + chleb i dodatek w postaci plastra prosciutto. Po prostu " Nie ma lipy", chce się jeść. Taki klimat i tak trzeba :) .

 A to sałatka z kalmarami, surimi, rukolą i pomidorami zrobiona przez znajomych. Średnio lubię rukolę, ale oczy syci.

Rzecz obok, której nie można przejść obojętnie to owoce. We Włoszech owoce takie jak brzoskwinie, nektarynki, banany są tanie i niejednokrotnie tańsze niż u nas,  więc można się zajadać do woli.

 A tu tagliatelle z sosem pomidorowym, parmezanem i dobrym winkiem Aglianico BENEVENTANO.
 Jedno z dwóch chyba najpopularniejszych piw. Birra Moretti. Nie jest to klasyczne Birra Moretti ale butelka piwka pod nazwą baffo d'oro czyli złoty wąs. Moim zdaniem to piwo jest lepsze od tradycyjnego oryginału przede wszystkim ze względu na smak, kolor i utrzymującą się piankę. Naprawdę dobrze wylagerowany :).
 Na uwagę natomiast zasługuje dość niewinna przekąska do piwa czyli stojące obok bruschettine. Dla niewtajemniczonych - to takie bake rollsy tylko, że lepsze. W sklepach jest conajmniej3-4 smaki. Są pomidorowo oliwkowe z oregano, są borowikowe, serowe, czosnkowe, z solą morską itp. Są świetne w smaku i zachęcam do kupna w każdej ilości.


W świecie piw i tych włoskich i nie włoskich bezapelacyjnie i bezkonkurencyjnie numerem jeden u mnie będzie zawsze to co u nas jest niestety nieosiągalne czyli czerwone, oryginalne PERONI. W Polsce nigdy nie widziałem tego piwa, najprawdopodobniej jest produkowane tylko na rodzimy rynek. Jest dostępne natomiast NASTRO AZZURRO jednak smak produkowanego piwa na licencji włoskiej przez Kompanię Piwowarską jest daleki od tego oryginalnego z Italii. Lepsze moim zdaniem jest jednak czerwone, wyważone w smaku (żadna nuta nie wychodzi na pierwszy plan) ale z drugiej strony czuć całą jego głębię i z każdym łykiem otrzymujemy nowe doznania smakowe. Jest stworzone aby delektować się nim codziennie. Giovanni Peroni miał jednak łeb!
 
 Próbując codziennie takich smakołyków la vita może być naprawdę dolce. Dolce ogni giorno. Wraz z kawą dostajesz super śniadanie dające kopa i energię na cały poranek. Wiem, brzmi to jak z reklamy tanich ciastek, ale to prawda. U nas jest to niemożliwe, bo u nas jest zimno, ale tam klimat sprzyja temu aby kawka + rogalik wystarczyły na całe śniadanie.

C.D.N.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz