czwartek, 26 maja 2011

La Siesta - andiamo al ristorante a Rzeszów.

Subiektywna opinia o restauracji La Siesta w Rzeszowie.

Ostatnio wybraliśmy się ze znajomymi do włoskiej restauracji La Siesta w Rzeszowie.
Jeśli chodzi o pierwsze wrażenie to miłe i przytulne a zarazem dobrze oświetlone wnętrze, ciepła atmosfera.
Personel nie narzuca się, ale również nie zachowuje się jakby go nie było - tutaj duży plus.

Przywitano nas i podano kartę dań. Moim skromnym zdaniem zbyt obszerną, a jeśli długo zastanawiam się nad wyborem to tak - karta dań jest zbyt obszerna, nie mówiąc już o literówkach i błędach językowych. W końcu taka moda, aby po włosku pisać nazwy dań.

Pierwsze danie, mozzarella z prosciutto. Całość ułożona na rukoli, są też listki bazylii skropione oliwą i do tego bardzo smaczna focaccia. Bardzo miły początek jedzenia, wszystkie produkty świeże, mozzarella dobra -  obstawiam galbani albo jager bo nie była zła. Naprawdę, jak na Rzeszów to klasa. Szynka prosciutto, której nieświeżość potrafię wyczuć z odległości kilometra o dziwo świeża i bardzo dobra ! BRAWO ! Całość podana na desce ozdobionej na wpół przekrojonymi oliwkami, co tworzy miły akcent w daniu i ładne wykończenie całej potrawy. Przystawka skomponowana bardzo dobrze, teraz czas na resztę. Pizza Margherita - dobra, jednakże jadało się lepsze, choćby spod mojej ręki. Wydawało się jakby sos pomidorowy i ser były przygotowane nie z myślą o pizzy, jednakże, akcent czosnkowy był, więc nie wszystko stracone, ale do ideału jeszcze trochę. Ciasto cienkie ale mało chrupiące i uginające się zbyt mocno pod ciężarem tego co na nim spoczywa. Powinno trzymać poziom mimo, że jest cienkie.

Następne danie, które przyszło nam testować to makaron penne z sosem serowym i brokułami. Na początku jeszcze uszło, ale w miarę próbowania danie pokazało swoje drugie dno. Mało aromatyczny sos, danie praktycznie nie przyprawione. Co jak co ale moim zdaniem dodanie odrobiny ziół  lub wykonanie sosu na bazie sera pleśniowego podniosłoby o 2 poprzeczki poziom smaku. Dodatkowo w kontakcie z nie do końca odsączonymi brokułami wyczuwalna była gorycz sosu, co niezbyt współgrało z idealnie ugotowanym makaronem. Natomiast brawo za świeże produkty.
Do tej pory przystawka okazała się najlepsza. Pora na następne danie, które naprawdę mnie urzekło smakiem.

Mowa o cielęcinie z szynką parmeńską i szałwią. Ciekawe i bardzo bogate smaki, można powiedzieć niecodzienne, nuta ziół, czosnku, mięso soczyste, owinięte prosciutto i podane z liściem szałwii na wierzchu. Do tego już mniej włoskie ale opiekane ziemniaki albo frytki - lub coś po środku to było, jednakże bardzo dobre. 2 danie zalicza ocenę bardzo dobrą ale dostaliśmy 4 albo 5 kawałków, z czego 2 mogły by być jakoś inaczej przyrządzone, bo po 3 kawałkach danie staje się nudne, ale to wcale nie znaczy, że złe - wręcz przeciwnie bardzo dobre, ale już podniebienie spróbowało by innej kombinacji.
Deser: Sernik lub szarlotka na bogato przystrojony sosem czekoladowym i owocami, że aż chce się zjeść.

Do zestawu restauracja oferuje również 2 lampki wina, ale nie może być to barolo czy inny dobry trunek, a jest to wino di casa ale.....  Obsługa nie wiedziała jakie jest to wino. W odpowiedzi na pytanie usłyszałem, że jest to wino włoskie, beczkowe, o długiej nazwie, której to obsługa nie jest w stanie wymówić i jakby chciała zejść z tego tematu. Owładnięty rządzą poznania smaku tego zagadkowego wina zapragnąłem spróbować i co ? I szczerze mówiąc - tego Włochy nie widziały, albo ja będąc kilka ładnych razy w Italii nie spróbowałem jako vino di casa takiego specjału w restauracji. Zawsze było to po prostu dobre, wytrawne wino, niezależnie od regionu a to z La Siesta smakowało jak dobre domowe wino z gąsiora i z naszych winogron, słodkawe i ni cholery żeby współgrało z czerwonym mięsem. Chyba za bardzo wzięli sobie do serca nazwę "vino di casa" :).

Obsługa: Obsługę oceniam na celująco. Jest wiele rzeszowskich restauracji, albo knajp, które za restauracje uchodzą. Jednak obsługi mogłyby uczyć się od La Siesta i jestem pewien, że nauczyły by się dużo. Pani uśmiechnięta, o pozytywnej aurze - tak bym to nazwał, gotowa pomóc rozwiązać problem, w porę zabierająca zbędne elementy zastawy. Po prostu wielkie brawa za obsługę ! Mimo wszystko żal nie dać napiwku !

Wnioski są proste: pomimo, że to moja pierwsza wizyta w tej restauracji to mam zamiar tam wrócić i spróbować innych dań a kto wie, może i wino będzie lepsze....Lekkie uchybienia nadrabia obsługa, w taki sposób, że klient jest zadowolony. Brawo za jakość i świeżość produktów - to jest klasa sama w sobie i taki poziom restauracja musi utrzymywać. Inaczej pies z kulawą nogą tam nie zawita. Pomimo konkretnej wyżerki nic mnie nie boli :) a dania nie zapychały tylko miło zaspokajały apetyt - to bardzo ważne, że wychodzi się bez wydętego brzucha.
I jeszcze jedno: nie bójcie się dodawać ziół i przyprawiać dania. Szczypta nie zawiedzie a wręcz jest wskazana. Ale dla klienta - kluczowa jest zawsze pierwsza wizyta, ponieważ może okazać się ostatnią lub może rozpocząć cykl regularnego odwiedzania restauracji.....

PS. Restauracjo, pretendujesz do miana najlepszej włoskiej knajpy w Rzeszowie, ale zmień na swej stronie napis "Orginalna kuchnia włoska" na "Oryginalna kuchnia włoska". Macie również całkiem świeżą oliwę i życzę żeby nie rozlała się na stole bo to wg. powiedzenia przynosi pecha. :-) To tyle i do następnego razu !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz